Choć dzisiejsze samochody spalinowe przystosowane są do jazdy na oleju napędowym lub benzynie, to jednak ich silniki powinny poradzić sobie z paliwami, które można wyprodukować we własnym domu.
Kilka lat temu sporo mówiło się o tzw. biodieslu, czyli paliwie o właściwościach zbliżonych do oleju napędowego, a wytwarzanym z oleju roślinnego i metanolu. Biodiesel to tak naprawdę ester metylowy kwasów tłuszczowych otrzymywany w procesie transesteryfikacji. Choć brzmi ambitnie, można go wyprodukować w skomplikowanej aparaturze pod postacią plastikowej butelki z zakrętką.
Do wytworzenia biodiesla potrzebny jest olej roślinny, metanol oraz zasadowy katalizator — najczęściej wodorotlenek sodu. Wszystkie te surowce z łatwością można kupić w internecie. Wodorotlenek sodu należy rozpuścić w metanolu, dodać mieszaninę do oleju roślinnego, a następnie dokładnie wymieszać. I pozostawić na 24 godziny, by zaszła transesteryfikacja.
W zupełności wystarczy do tego plastikowa butelka po coli, choć dla przyspieszenia reakcji warto mieszaninę podgrzać.
Gdy reakcja już zajdzie, w dolnej części zbiornika zbierze się odpad z produkcji biodiesla — gliceryna. Tę należy spuścić, a otrzymany biodiesel — wypłukać (po odstaniu brudna woda również zbierze się na dole zbiornika). I można lać do baku.
Można, choć nie wolno bez zapłacenia podatku akcyzowego. No i z oczywistych względów biodiesel nadaje się wyłącznie do samochodów z silnikami wysokoprężnymi — i to raczej nie tymi najnowocześniejszymi, np. z wtryskiem common rail.
Posiadacze starszych samochodów mogą rozważyć tankowanie pojazdu samym olejem roślinnym, prosto z butelki. To paliwo ma znacznie wyższą lepkość, niż olej napędowy, więc nie będzie spalane tak dobrze w silniku (wtryskiwaczom trudniej będzie je dokładnie rozpylić). Z tego samego powodu będzie stanowić większy opór dla pomp wtryskowych, co może spowodować ich awarię. Ponoć szczególnie podatne na awarię są pompy firm Lukas, a pompy Boscha lepiej sobie z nimi radzą.
Tak olej roślinny jak i biodiesel mają nieco niższą kaloryczność od oleju napędowego, więc trzeba zużyć ich nieco więcej, niż ON. Z tego względu oszczędności z zastosowania tych paliw będą mniejsze, niż wskazywałaby na to różnica w ich cenie na półce w sklepie i stacji paliw. Dziś można przecież kupić olej roślinny poniżej 5 PLN/litr.
Poza tym zimą te paliwa mają tendencję do blokowania filtra paliwa, co zazwyczaj kończy się unieruchomieniem samochodu.
Dla samochodów z zapłonem iskrowym paliwem zastępczym może być alkohol etylowy, czyli etanol. Ten sam alkohol, który kupujemy pod postacią wódki czy wina. Wystarczy go tylko wydestylować do czystości co najmniej 95%, a później wlać do baku.
Produkcja alkoholu w domowych warunkach też jest banalna. Potrzebne są drożdże, surowiec zawierający dużo cukru i balon do fermentacji. Po jej zakończeniu otrzymujemy ok. 15% alkoholu, który trzeba wydestylować. To można zrobić z pomocą prostych urządzeń, które też można kupić w internecie. A jak się ktoś uprze, to je sobie sam w domu wyprodukuje.
Alkohol jest trochę trudniejszy w spalaniu, niż benzyna, bo trudniej go odparować (ma większe ciepło odparowania). To utrudnia np. rozruch zimnego silnika, zwłaszcza zimą. Ma on znacznie niższą wartość opałową od benzyny, więc jego zużycie będzie dużo większe, niż benzyny.
Lanie alkoholu do baku bez opłacenia akcyzy też jest niezgodne z prawem, zresztą podobnie jak i sama destylacja. Co jednak nie oznacza, że nie da się takich paliw w domu wyprodukować.
Pozostaje więc tankowanie gazu LPG. Instalacje gazowe można zresztą montować także w dieslach.
Autor artykułu: Krzysztof Lis Krzysztof Lis jest z wykształcenia inżynierem, a od 2003 r. prowadzi serwis DrewnoZamiastBenzyny.pl, na łamach którego pisze m.in. o alternatywnych (tanich i odnawialnych) paliwach silnikowych. |
17432