Zawodnicy Repsol Mitsubishi Ralliart wyruszą na pierwszy afrykański etap 29 Rajdu Dakar z czwartego, piątego, ósmego oraz 12 miejsca. To efekt udanego drugiego odcinka specjalnego rajdu Portimao, jaki pokonano w drodze do Malagi w niedzielny poranek.
Joan „Nani” Roma i Lucas Cruz poprowadzili zespół Mitsubishi na 67 km OS, startując z szóstej pozycji w klasyfikacji imprezy. Trasa odcinka była bardziej górzysta i nierówna niż sobotniej próby. Na początku OS-u zawodnicy mieli też do pokonania kilka skalistych sekcji. Roma zapisał na swym koncie drugi czas dnia, identyczny ze swym zespołowym kolegą Luc’iem Alphand, dzięki czemu „Lucho” przesunął się w klasyfikacji generalnej imprezy na czwartą pozycję.

„To był dobry odcinek dla mnie”, powiedział na mecie Roma. „Przycisnąłem od samego startu, ale miałem trochę problemów pod koniec trasy. Dogoniłem samochód Marka Millera i jechałem jakieś 100 m za nim. Nie było najmniejszej szansy na wyprzedzanie, więc jechaliśmy tak przez 12 km. To sporo na tak krótkim OS-ie. Na trasie było mnóstwo widzów, ale tym razem stali w bardzo bezpiecznych miejscach. Cieszę się z wyniku, bo dobrze ustawia mnie przed startem do pierwszego etapu w Afryce. Będę jechał w czołowej grupie, a to pozwala naszemu zespołowi zaplanować stosowną strategię na nadchodzące dni”.

Stephane Peterhansel i Jean-Paul Cottret dojechali na 4 miejscu i podążą za zwycięzcą etapu Carlosem Sainzem, oraz swymi zespołowymi kolegami Alphandem i Romą na pierwszy etap w Afryce.

„Zajęcie dobrego miejsca było dziś zdecydowanie ważniejsze niż wczoraj”, mówił Peterhansel. „Spieszenie się może nie było najlepszą strategią, ale nie chciałem rozpoczynać jazdy w Afryce poza grupą pierwszych sześciu samochodów. Kurz zawsze jest istotnym elementem na tej trasie, więc pozwoliłem sobie nieco przyspieszyć tego poranka”.

„Charakter OS-u bardziej mi odpowiadał niż wcześniejszego. To był taki odcinek WRC, dosyć techniczny, na twardym podłożu. Było dosyć ślisko i trudno było utrzymać się w odpowiednim torze jazdy, ale była z niej frajda. Wyprzedziłem Ariego Vatanena, który utknął w niewielkiej rzeczce. Chyba pojechał nieco zbyt szybko.

Hiroshi Mauoka i Pascal Maimon rozpoczęli ten dzień na 10 miejscu w trzecim Mitsubishi Pajero Evolution, po tym jak złapali gumę na pierwszym etapie rajdu. Tym razem udało im się pokonać trasę bez przygód, notując piąty czas dnia i przesuwając się tym samym na ósme miejsce w klasyfikacji generalnej.

„Drogi w górach były bardzo wąskie”, opowiadał Masuoka. „Było ślisko a na krawędziach nie było barier ochronnych. Jechałem dość bezpiecznie, by być pewnym dotarcia do mety”.

Luc Alphand i Gilles Picard po pierwszym dniu tracili do liderów 10m 51s, jednak obrońca tytułu przesunął się w stawce z 17 na 12 pozycję, dzięki zajęciu drugiego miejsca na drugim OS-ie. Francuz wyprzedził trzy wolniejsze auta na trasie.

„Po wczorajszych kłopotach startowaliśmy dzisiaj niejako z „drugiej klasy”, mówił Alphand. „Musiałem nieco nadrobić czasu, w miarę możliwości unikając blokowania przez auta jadące wcześniej. Nie chciałem wjeżdżać do Afryki będąc tak daleko na liście startowej”.

„Trzech kierowców ustąpiło mi dzisiaj drogi, za co jestem im zobowiązany. Martwiłem się właśnie o to przed startem. Jechałem przez chwilę za Millerem, ale udało mi się go ominąć. Po dzisiejszym etapie mam zdecydowanie lepsze samopoczucie. Teraz mogę ruszać do Afryki, zajmując względnie dobrą pozycję. Dzisiaj jechałem czysto i zaczynam przyzwyczajać się do nowego samochodu”.

„Sądzę, że najważniejszą rzeczą jest to, iż dotarliśmy na prom w Maladze bez żadnych kłopotów technicznych”, mówił Dominique Serieys, dyrektor zarządzający MMSP. „Straciliśmy nieco minut wczoraj, ale to już historia. Z pewnością samochody z silnikami diesla będą miały pewną przewagę na piaszczystych trasach. Ale dzisiaj obudziliśmy się i zespół wykonał dobrą robotę. Nie ruszamy jako pierwsi na szlak w Afryce, więc mamy bardzo dobrą pozycję”.

„Bardzo udany dzień”, powiedział Isao Torii prezydent MMSP. „Nie atakowaliśmy zbyt mocno, ale mamy dobrą pozycję przed Afryką. Nie chcieliśmy dodawać naszym mechanikom pracy przed opuszczeniem Europy. Nasza pozycja przed startem w poniedziałek jest dobra i jestem zadowolony”.

LUI BIN AWANSUJE NA 64 MIEJSCE
TAJ PORNSIRICHED UZYSKUJE 30 CZAS NA PORTIMAO

Zgłoszone przez Ralliart Inc. samochody wspierane przez Mitsubishi China i Mitsubishi Thailand dotarły do mety europejskiego etapu bez większych przygód.

Chińczyk Lui Bin, pilotowany przez Francuza Serge Henninot w swym Pajero stracił nieco czasu poprzedniego dnia, kiedy utknął na trasie na kilka minut, ale drugi etap swojej kariery w Dakarze zakończył na 54 miejscu, awansując na 64 pozycję w klasyfikacji generalnej imprezy. Teraz czeka go debiut na szlakach Afryki.

„Przestrzeliłem jeden zakręt”, opowiadał Lui Bin. „Za szybko też wjechałem na watersplash i silnik zatrzymał się na jakieś 10 minut. Ale dzisiaj jechało mi się bardzo dobrze, odpowiadała mi nawierzchnia i trasa OS-u. Dobrze rozumiemy się z pilotem”.

Taj Mana Pornsiriched i Francuz Jean Brucy byli sklasyfikowani na 90 pozycji po pierwszym etapie rajdu. Jadący Mitsubishi L200 zawodnicy drugi dzień ukończyli z doskonałym, 30 czasem awansując na 79 miejsce w klasyfikacji generalnej.

„Nie miałem dzisiaj żadnych kłopotów”, powiedział Pornsiriched. „Było nieco kurzu i ślisko, ale bardzo bał mi się ten odcinek. Podobną charakterystykę mają OS-y u mnie w kraju, w Tajlandii”.

Spore rozczarowanie spotkało Brazylijczyka Klevera Kolberga, który dachował w swoim Mitsubishi Pajero, co kosztowało go stratę ok. 11m.

Japończyk Yoshio Ikemachi dzisiejszy etap ukończył na 32 miejscu. „Trasa była śliska, ciężko było wyprzedzać. Ominąłem ponad 10 samochodów na OS-ie. Cieszę się z udanego dnia i dobrej pozycji przed wjazdem do Afryki”.

W poniedziałek Dakar wjeżdża na Czarny Ląd, gdzie odbędzie się pierwszy afrykański odcinek specjalny. Zespoły po przeprawie promowej wyruszą na 205 km dojazdówkę wiodącą z wybrzeża do Nadoru.

Typowy i zróżnicowany OS o długości 252 km poprowadzi zawodników na południe, w kierunku postoju w Er Rachidia. 191 km dojazdówki doprowadzi karawanę do niewielkiego lotniska, gdzie zostanie rozbity obóz.
2007-01-09