Koenigsegg pokazał nowy model o nazwie Agera. Problem polega tylko na tym, że wygląda on zupełnie jak dobrze znany CCX.
Nowy, ale stary, szwedzki, drogowy potwór zarówno wymiarami jak i
założeniami konstrukcyjnymi bardzo przypomina poprzednie modele
Koenigsegga. Stylizacja nabrała nieco ogłady i zbliżyła samochód do
współczesnych standardów stylizacyjnych. Jednak znane proporcje
"płaszczki" są nadal czytelne. Nawet dach, jak donosi worldcarfans.com
nadal można zdjąć i schować do bagażnika.
Sama struktura konstrukcji nadal stanowi jedną całość z włókien i
kewlaru. Zawieszenie ma też zmienne nastawy, a za kabiną znajduje się
dobrze znany generator mocy o pojemności 4,7 litra w konstrukcji V8.
1100Nm momentu i prawie 900KM czynią z Koenigsegga jedno z najbardziej
brutalnych maszyn do wytwarzania adrenaliny. Podawanie wyniku sprintu do
"setki" wydaje się obraźliwe. 200km/h osiąganych jest po 8,9s, a
maksymalnie samochód może pojechać nawet ponad 390km/h.
Tak więc dlaczego Agera nie nazywa się CCX. Pojawił się nowy tunel i
konsola środkowa, chociaż nadal widnieje na niej zestaw przycisków na
planie koła. Pojawił się też nowy system oświetleniea, oparty o
technologię "invisible nanotubes".
Tym którzy stwierdzą, że to żarty, pragniemy przypomnieć wieloletnią
ewolucję modelu 911, która jest świetnym przykładem na to, że bez
rewolucji można osiągać spektakularne efekty.
2010-03-04