Stephane Peterhansel, Luc Alphand, Hiroshi Masuoka i Joan „Nani” Roma – kierowcy zespołu Repsol Mitsubishi Ralliart – w komplecie ukończyli 252 km odcinek specjalny pomiędzy Nadorem a Er Rachidia w Maroku. Na mecie zajęli kolejno trzecie, czwarte, siódme i ósme miejsce. Tym samym wszystkie cztery załogi wyruszą na czwartkowy etap 29 Rajdu Dakar, w czołowej ósemce klasyfikacji generalnej.
Kwartet Mitsubishi wyruszał do pierwszego dnia afrykańskiego ścigania z czwartej, piątej, ósmej oraz 12 pozycji, a obecnie zajmuje czwarte, szóste oraz siódme i ósme miejsce, naciskając aktualnych liderów imprezy Carlosa Sainza, Giniela de Villiers oraz Carlosa Souzę z konkurencyjnego teamu Volkswagena.

Na poniedziałkowym etapie Stephane Peterhansel i Jean-Paul Cottret byli najszybsi spośród załóg Mitsubishi. Francuski duet, przy świetnej, północno-afrykańskiej pogodzie, pokonał swych zespołowych kolegów i obrońców tytułu, Luca Alhanda oraz Gillesa Picarda o 24 sekundy.

„To wcale nie była łatwa jazda”, mówił Peterhansel. „Etap nie był zbyt długi, ale bardzo trudny. Na trasie było mnóstwo kurzu. Wyprzedziliśmy ze 100 motocykli, więc musieliśmy jechać bardzo ostrożnie. Nie podejmowałem żadnego ryzyka. Wolę nie otwierać kolejnego odcinka, więc mamy teraz doskonałą pozycję. Pierwszą sekcję próby doskonale znamy, ale to będzie długi dzień. Zwykle w Maroku etapy mają po 300 km, ale ten będzie zdecydowanie dłuższy.

Alphand ruszał na poniedziałkowy etap za Hiszpanem Carlosem Sainzem oraz Joanem „Nani” Romą i Lucasem Cruzem ze swojego zespołu. Alphand stracił kilka minut do swych kolegów przed pierwszym punktem kontrolnym, ale utrzymywał równe tempo na kolejnych kilometrach, zapewniając sobie czwartą pozycję w klasyfikacji rajdu po mecie.

„Rozpoczęliśmy niezbyt szybko, bo nie chciałem nigdzie przebić opony”, tłumaczył Alphand. „Na pierwszych 25 km było sporo dużych skał i kamieni, ale może faktycznie pojechaliśmy zbyt wolno. Nad trasą wisiał kurz a my musieliśmy wyprzedzać mnóstwo motocyklistów. Ale w rezultacie finiszowaliśmy zdecydowanie lepiej. Kilka razy zjechaliśmy ze szlaku, ale to nie było nic poważnego”.

Japończyk Hiroshi Masuoka wraz ze swym francuskim pilotem Pascalem Maimon, doskonale rozpoczął dzień, notując na początkowych kilometrach próby najlepszy czas. Później jednak spadł za Sainza i De Villiersa. Masuoka był najszybszym kierowcą zespołu na pierwszym punkcie kontrolnym, o 28s wyprzedzając Romę i Cruza, ale ostatecznie ukończyli etap na siódmej pozycji. Powodem było uszkodzenie układu kierowniczego, do jakiego doszło podczas wyprzedzania jednego z motocyklistów na zakurzonym i kamienistym odcinku, około 90 km przed metą.

„90 km przed metą, w kamienistym uedzie, dogoniliśmy grupę czterech motocykli i jeden quad. Było sporo kurzu”, opowiada Masuoka. „Stuknęliśmy w jakiś kamień i uszkodziliśmy wspomaganie kierownicy. Ciężko było nam skończyć ten odcinek”.

Joan „Nani” Roma i zespołowy debiutant Lucas Cruz jako drudzy wyruszali na trasę jako druga załoga w czwartym Mitsubishi Pajero Evolution, ale przebita opona kosztowała ich stratę ponad 6 minut, przez co spadli na siódmą lokatę w klasyfikacji.

„Dzisiaj nie mieliśmy szczęścia”, powiedział Roma. „Dwa razy złapałem gumę i do tego doszły problemy z amortyzatorem. Automatyczny podnośnik nie działał tak, jak należy, więc musieliśmy koło zmieniać ręcznie. Spodziewałem się, że skończymy ten etap gdzieś koło 15 miejsca, więc 8 jest bardzo dobre. Straciłem nieco koncentrację po tych przygodach z kołem, kosztowało nas to około sześciu minut, całość wypadła dość frustrująco”.

„Mam za sobą pierwszy afrykański odcinek w barwach Mitsubishi i bardzo się z tego cieszę”, mówił pilot Lucas Cruz. „Nie było jednak łatwo, wybór odpowiedniej drogi był trudnym zadaniem, mijaliśmy sporo skrzyżowań i rozjeżdżających się szlaków”.

„Zdajemy sobie sprawę z tego, że Volkswagen bardzo mocno naciska, ale ten rajd w podobny sposób rozpoczął się w ubiegłym roku”, powiedział Dominique Serieys, dyrektor zarządzający MMSP. „Wówczas Stephane stracił nieco minut z powodu swojej choroby, do tego doszły przebite opony, dzisiaj „Nani” złapał gumę”. Mamy trzy dni w Maroku i wygląda na to, że każdy z zespołów przygotował inną strategię. Cieszę się, że Hiroshi był dzisiaj tak szybki. To bardzo zadowalające”.

„Doskonale wiemy, że Maroko nie zbuduje naszej przewagi. Duże wysokości w górach wydają się lepiej pasować Volkswagenom. Ale pierwsze VW jutro będą musiały otwierać trasę, my postaramy się kontrolować sytuację i cierpliwie czekać. W zeszłym roku w Tan Tan Stephane by daleko z tyłu, wszystko zmieniło się w Mauretanii. Zachowujemy spokój i przyglądamy się rozwojowi sytuacji”.

Chiński kierowca Lui Bin po dojechaniu na 32 pozycji awansuje w generalce na 44 miejsce. Taj Pornsiriched jest 52.

Chińczyk Lui Bin i jego francuski pilot Serge Henninot wyruszali na poniedziałkowy etap z 64 miejsca w swym obsługiwanym przez Ralliart Inc. Mitsubishi Pajero. Ukończyli go z 32 czasem.

„Udało nam się awansować o kilka pozycji i taki sam plan mamy na kolejny dzień”, powiedział Lui Bin, zajmujący obecnie 44 pozycję w klasyfikacji generalnej rajdu. „Bardzo dobrze znam samochód, po czterech latach jazdy takim autem w Chinach. Teraz jednak muszę nauczyć się czysto jeździć nim po pustyni. Jutro postaram się poprawić swoją lokatę, ale nie podejmując zbędnego ryzyka, tak, by dotrzeć do pustyni”.

Jego pilot Henninot dodał: „Dzisiaj jechało nam się bardzo dobrze, szybko, ale było trochę niebezpiecznie. To była pierwsza lekcja prawdziwej Afryki da Lui Bina. Staram się pomagać mu przystosować do tych warunków i trochę go hamuję. Radzi sobie doskonale, ale musi bardzo uważać”.

Mana Pornsiriched i Jean Brucy startowali w swym Mitsubishi L200 z 79 miejsca a pierwszy punkt kontrolny mijali z 41 czasem. Metę etapu osiągnęli zajmując 39 miejsce. Świetna jazda pozwoliła im na zajęcie 52 pozycji przed startem do kolejnego odcinka.

„Złapałem gumę na odcinku, jakieś 5 km po starcie uderzyliśmy w kamień jadąc w sporym kurzu. Ale bardzo podoba mi się ten rajd. Jutro będzie zdecydowanie dłuższa trasa do pokonania, więc poprowadzę samochód tylko przez połowę etapu”.

Japończyk Yoshio Ikemachi skończył ten dzień na 41 miejscu i taką samą pozycję ma w rankingu generalnym. „Przebiłem oponę w tylnym, prawym kole, około 180 km po starcie. Było mnóstwo kurzu spod kół motocykli, kiedy jeden z nich wyprzedzałem, uderzyliśmy w kamień. Muszę się jeszcze sporo nauczyć o jeżdżeniu dieslem. Trasa wczoraj była dość trudna nawigacyjnie”.

Brazylijczyk Klever Kolberg zmagał się z kłopotami z przeniesieniem napędu i uszkodzonym zawieszeniem. Angelo Das Sujit z Ralliartu opowiadał: „Klever czekał na ciężarówkę serwisową, która po dotarciu do niego dostarczyła mu niezbędne części. Później załoga ruszyła do mety OS-u”. Kolberg przewrócił się na dach swojego Mitsubishi na drugim etapie rajdu, w Portugalii.

We wtorek zawodnicy wyruszą do etapu pomiędzy Er Rachidia a turystyczną miejscowością Ouarzazate. 96 km dojazdówki doprowadzi ich do ciężkiego OS-u o długości 405 km, najdłuższej sekcji w Maroku. Następnie czeka ich 178 km dojazdówki do biwaku.

Drugi marokański etap składa się z szeregu sekcji wykorzystywanych w przeszłości przez niektóre zespoły do testów. Są na nim wydmy a także dziurawe i niebezpieczne szlaki i drogi. Odcinek zaczyna się nieopodal Erfoud – bazy zespołu Repsol Mitsubishi Ralliart podczas obu sesji testowych, jakie zorganizowane były latem ubiegłego roku – następnie prowadzi przez Rissani, skręca na południe ku Zagorze a kończy się obok Foum-Zguid.
2007-01-10